sobota, 2 lipca 2011

OTWÓRZ OCZY BY ZATRZYMAĆ ZŁO!


Notka spóźniona o miesiąc, no ale lepiej późno niż wcale :)Relacja jedzeniowa z moich pierwszych wegańskich urodzin!


Na zdjęciu widać  tort z Avokado o smaku waniliowo-czekoladowym - pyyycha!
Były też kokosowe ciacha z kawałkami czekolady, cynamonówki, stefanka , drożdżówka (której tu nie widać) i co najważniejsze - muffiny czekoladowe z kremem waniliowo-nerkowcowym- podbiły one moje serce :D


Przepis na ciasto drożdżowe zgapiłam od http://ilovetofu-cb.blogspot.com/ , jedyne co  zmieniłam to owoce, bo zamiast śliwek dodałam truskawki a na drugiej połowie jabłka (posypane cynamonem) :D


Przepis na ciastka kokosowo-czekoladowe wzięłam z bloga http://chocolina.blox.pl/html, jednak ze względu na bark wegańskiej margaryny postanowiłam zrobić je nieco inaczej.
Dlatego umieszczę tutaj swój przepis.

Składniki:
- 3 łyżki siemienia lnianego
- 3 łyżki gorącej wody
-1/2 mleczka kokosowego z puszki(należy je
kilka dni wcześniej wstawić do lodówki, żeby miało konsystencję gęstą,
 zbliżoną do margaryny)
- 3/4 szklanki cukru
- kilka kropelek ekstraktu waniliowego
- 1 i 1/4 szklanki mąki
-1/2 łyżeczki sody
-szczypta soli
-ok. 2 szklanki wiórków kokosowych ( lub trochę więcej - w zależności od konsystencji, która musi być zwarta)
-tabliczka gorzkiej wegan czekolady

Sposób przygotowania:
Siemię lniane zalać gorąca woda i pozostawić na kilka minut. Mleczko kokosowe ucieramy z cukrem i ekstraktem waniliowym. Do tego dodajemy mieszankę z siemienia lnianego i wody - mieszamy. Dajemy do tego mąkę, sodę i szczyptę soli - mieszamy. Następnie wsypujemy wiórki kokosowe i posiekaną czekoladę. Formujemy ciastka. Pieczemy w 180 stopniach przez około 25/30 minut.

Cynamonówki z przepisu Dosi z bloga http://reasons-not-rules.blogspot.com/ .
Z braku margaryny dałam olej i też nie wyszło najgorzej :D Po prostu do oleju dodałam duużo cukru i cynamonu i tym je wysmarowalam.



Przeze mnie uwielbiana niezawodna stefanka, której nie mogłoby zabraknąć! Zawsze wychodzi tak samo dobra! Przepis oczywiście od kuchennego mistrza Dosi hehe : http://reasons-not-rules.blogspot.com/


Najlepsze na koniec- muffiny czekoladowe z kremem waniliowo-nerkowcowym.
MOJE ULUBIONE (zaraz po tych w całości nerkowcowych : P )
Przepis na muffiny również nie mój :P Ściągnięty z bloga http://mniammniamvege.blogspot.com/ !
Zrobiłam je na zupełnie inny sposób. To bardzo dobry przepis, bo zawsze wychodzi, a wykonanie to łatwizna, dlatego pozwolę go sobie tutaj umieścić :D

Składniki : (na ciasto do muffinków)
- 1 szklanka mleka roślinnego
-1 łyżka octu
-0,5 szklanki cukry trzcinowego ( jeżeli ktoś daje biały to należy go dać mniej!!)
-1/3 szklanki oleju
-kilka kropelek aromatu waniliowego
-1 szklanka mąki
-1/3 szklanki  kakao (ciemnego)
-3/4 łyżeczki sody
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-szczypta soli
* -3/4 gorzkiej czekolady ( w przepisie nie było, ale ja zachęcam do dodania, bo wtedy są takie mega super czekoladowe )

Składniki : ( na krem)
- 1 opakowanie DUŻEGO budyniu waniliowego + cukier, jak dobrze pamiętam to trzy łyżki
-3/4 ilości mleka sojowego podanej na opakowaniu budyniu
-  ok. 2 szklanki nerkowców
-cukier puder (według uznania,)
-pół łyżeczki sproszkowanej wanilii
-łyżeczka oleju rzepakowego
-truskawki do dekoracji

Sposób wykonania - banał! :D
W jednej misce mieszamy mokre składniki, a w drugiej suche. Następnie stopniowo po łyżce wrzucamy suche do mokrych i mieszamy trzepaczką bądź mikserem. Robimy to dość energicznie, żeby odpowiednio napowietrzyć ciasto. Wyjdzie ono jak na muffiny rzadkie, ale tak ma być i bez grudek! Na koniec wrzucamy pokruszoną czekoladę i  pieczemy je w 180 stopniach przez ok. 20 minut. W tym czasie możemy się zabrać za przygotowywanie kremu. Gotujemy budyń według przepisu na opakowaniu, tylko z mniejsza ilością mleka. Odstawiamy go do wystudzenia - najlepiej na kilka godzin do lodówki, by porządnie stężał. Następnie zabieramy się za robienie masła z nerkowców. Suche nerkowce blendujemy przez około 10minut do nich dodajemy sproszkowaną wanilię (ewent. cukier waniliowy) i odrobinę oleju. Blendujemy do uzyskania gładkiej masy. Wyjmujemy z lodówki  gęsty, schłodzony budyń. Wrzucamy go do blendera i blendujemy, by pozbyć się ewentualnych grudek. Do niego dodajemy po trochu masła z nerkowców. I znów blendujemy, do uzyskania gęstego kremu. Na koniec dodajemy cukier pudru, ja sypnęłam na oko, tyle ile mi odpowiadało. Krem najlepiej jeszcze na noc wstawić do lodówki. Na drugi dzień dekorujemy muffinki kremem i truskawkami.
Podsumowując: Niby z nimi dużo pracy, ale warto bo są cudowne. Muffinki mocno czekoladowe a jednocześnie puszyste i rozpływające się w ustach. Krem idealnie z nimi smakuje, także polecam :P

Na koniec kilka słów-cieszę się,że mogę gotować i jeść tyle wspaniałych rzeczy. Dzięki  odstawieniu produktów odzwierzęcych poznałam tyle nowych smaków. Nie znałam jedzenia od takiej strony, co oczywiście pociągnęło za sobą konsekwencje - zamiast schudnąć  to  przytyłam hahaha, dlatego śmieszą mnie ludzie, którzy myślą, że weganie jedzą samą trawę :D Najpopularniejsze pytanie to - co ty w takim razie jesz? i chyba na nie najtrudniej odpowiedzieć, bo łatwiej napisać czego tylko nie jem a ile jest pozostałych produktów, z których można zrobić takie jedzenie, że się w głowie nie mieści.
Także weganizm to zdecydowanie najlepsza droga życiowa, którą  powinien podążać każdy człowiek nie godzący się na cierpienie zwierząt.

 
 
 
 Kiedy pijesz białe mleko Nie widzisz w nim kropel krwi
Tysięcy krów ciągniętych na rzeź
By wyprodukować ser
Cielęta umierają z okrutnego traktowania
Urodzone dla istnienia przemysłu mleczarskiego
Kurze fermy mobilizują do wytwarzania jaj
Żywe maszyny produkują cierpienie

Mówisz ,,mięso to morderstwo”
Dowiedz się, że skóra też
Nie jest to uboczny produkt
Twoich głupich tłumaczeń
Eksterminacja zwierząt musi zostać zakończona
Przestań traktować je jak swoją własność
Odrzuć wszystko co przyczynia się do ich śmierci
Pozwól im wreszcie spokojnie żyć
Wegetarianizm nie wystarczy by wstrzymać to
Otwórz oczy by zatrzymać zło
 
 

4 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego, slicznie to wszystko wyglada, zdolna jestes bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe! ja tam na tym pierwszym zdjęciu to przede wszystkim widzę zrelaksowanego Wolfa ;)

    Zazdroszczę wyżerki! Muszę się przyznać, że ja na diecie wegańskiej też przytyłam, potem straszliwie schudłam ( i ciągle słyszałam, że : "no tak, tylko trawę jesz, to też tak wyglądasz"). Nikt nie pomyślał, że może mam jakiś problem i prawie nic nie jem. Ale doszłam do siebie, teraz znowu objadam się nieprzyzwoicie, co zresztą widać chyba na moim blogu i znowu przytyłam i czuję się super dobrze.

    I racja, że kuchnia wegańska jest taaaaaka dobra. Moja mama upiekła mi dziś drożdżówkę z wiśniami z ogrodu i omal się nie rozpłynęłam. Mniam.

    Krem z nerkowców też mnie kusi i zrobię niebawem!


    no i piekło kobiet <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A no tak Wolf był :)/ Jeny, myślałam że to tylko ja taka porąbana na punkcie tego jedzenia...ja z tego przytycia to zadowolona nie jestem no ale nie mogę sobie omówić tych wszystkich pyszności...Bo jak ja nie gotuję ani mama to z kolei koleżanka na gigu podsunie mi jakieś ciasto albo obiad ! I jak tu odmówić :D
    Co do wiśni z ogrodu to ja na moje czekam i planuję właśnie drożdżówkę i jakiś dżem <3
    No a krem z nerkowców i w ogóle wszystko z nich to petarda, szkoda tylko że są takie drogie - .-


    Piekło kobiet kocham , kocham też zresztą jak Twojego bloga :) Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  4. same pyszności na stole :)

    OdpowiedzUsuń